
Napisał
Ziz
Witam serdecznie!
To i ja się dołączę z moim problemem. Ostatnie 3 dni udało mi się spędzić w Zakopanem, gdzie jak wiadomo mróz dawał ostro w .... Codziennie przepalałem Alfe, żeby dzisiaj w ogóle móc odjechać do domu, ale nie jeździłem nią z racji, że i tak cudem udało mi się podjechać pod górę zważając na sam lód. Do rzeczy - dzisiaj rano Alfa odpaliła, no i ruszyłem w 300km drogę powrotną od początku wydawała mi się jakaś zamulona, ale zwaliłem to na winę stania w tak dużym mrozie. Niestety po przejechaniu całego odcinka problem nie ustąpił, a objawia się on tym, że auto ewidentnie słabo przyspiesza (trochę przypomina to sytuację jakbym miał do połowy wciśnięte sprzęgło i chciał ruszyć - ja mu gaz a one jedzie owszem, ale tak jakby ma pół gwizdka). Generalnie nie uprawiam sportowej jazdy, dzisiaj kilka razy podkręciłem auto max do 3000, ale nic to nie dało. Dodam, że objaw zamulenia przede wszystkim czuć na pierwszym i drugim biegu, przyznam że dałem dupy i nie dolałem do paliwa żadnego uszlachetniacza. Auto nie ma objaw żadnego duszenia, skakania na obrotach, wszystko jest ok, ale jest jakby przygaszone i ciężko jedzie. Co może być nie tak?