Napisał adrkra
Witam,
Jak "miło" mam prawie taki sam przypadek, ale okoliczności inne, mianowicie.
Oddałem auto do serwisu bo robiłem ze szkody sprwcy lakierowanie, więc zadowolony nowym błotnikiem(i inne) po 3 miesiącach (tak ,taki czas!!!) odpalam Alfe i co, Error Glow Plug, świece dają o sobie znać.
Zero dymienia, zero jakichkolwiek innych błędów. Samochód tylko odpaliłem i zgasiłem od razu, ide do znawców.
Przy dłuższym postoju świece mogą tak sie zachowywać i że nie ma obaw MOGĘ SMIAŁO jechać dalej to pojechałem troszkę dalej bo około 700 metrów....
Przez około 300-400 metrów ze względu na korki auto auto pracowało na 1 i 2-gim biegu przez około 20 minut więc zdąrzyło sie zagrzać i błąd świec nie występował ( pojawiał sie tylko podczas zapalania).
W momencie gdy zrobiło sie trochę miejsca wrzucam 3 i ledwo przekraczam 2000 obrotów i trach...................
Samochód troszke zaszarpał, nagle obroty weszły w maks i spadły momentalnie do tego puścił biało-niebieskiego "bąka" i koniec.
Brak wspomagania, dobrze że hamulce były jeszcze to udało sie powoli zjechać na pobocze wkur... na maksa. Patrze jakies "frendzle" wiszą spod auta.
Oględziny na miejscu wskazują na pęknięty pasek klinowy co tłumaczy brak wspomagania ( chyba napędza on pompę ?).
Zaglądam pod auto zero wycieków, myśle pasek jeszcze ujdzie.
Odpalić nie chce FAK !!!.
Z ciekawości przekręcam kluczyk do położenia "MAR" czy jakoś tak, ENGINE OK, świece już nie piszczą, myślę oki.
Brak jakiejkolwiek informacji w postaci ikonki o awarii silnika. Laweta nadjeżdza pakują auto i na serwis.
Na miejscu WYROK panowie w uniformach przy mojej Alfie coś dłubią szemrają pod noskami :-).
Pierwsze wskazanie przeskoczył rozrząd, KOSZTY OGROME!!!, pobladłem, jak pech to pech.
Podłączenie pod komputer nie wykazuje zadnego problemu poza swiecami, nadal zero wycieków.
Przeprowadzają auto na inne stanowisko, sztab "specjalistów" chodzi patrzy, wymienia sie uwagami, dumają patrzą na mnie jak na skazańca.
Wkońcu po mojej wskazówce sprawdzają ten rozrząd. Okazuje sie ze pasek nie przeskoczył i ze z nim jest wszystko w porządeczku,ale samochód jak nie palił tak nie pali.
Diagnoza "rozszczelnienie turbosprężarki" do wymiany + kolejne naprawy dalej, bo nie są w stanie odpalić bez działającej turbiny. Okazuje sie ze turbina zassałą olej dlatego taki wynik zdarzenia. Olej został w misce olejowej i nie był całkowicie wyssany.
Jeżeli pękł pasek klinowy w tym samym czasie to padła turbina to przy tych silnikach jest chyba odcięcie przekroczenia maksymalnych obrotów. Autko osiągneło maks i spadło. W tej samej chwili wrzuciłem na luz i tak już dojechałem.
Zbieg okoliczności ?
Auto wczesniej nie wykazywało oznak związanych z turbiną. NIC A NIC.
Olej wymieniony wczesniej przed naprawą, zawieszenie, filtry itp.
Pasek był sprawdzany bo chciałem wymienić rozrząd i mechanik powiedział ze mogę jeszcze jeździć i w najbliższym czasie sie zgłosić.
Na dzień dzisiejszy autko zostało odpalone i działa silnik chodzi w miarę równo ale leje sie olej i dymi na biało. Auto odpalone z niesprawną turbiną.
Gdy turbo zostanie wyciągnięte okazę sie co i jak z nim, a może to cos innego.
Czeka mnie kupno trubiny i dalsze oględziny.
Co w takim przypadku zrobić najpierw.
W najbliższym czsie opisze działanie serwisu i ich podejście łącznie z wyceną i podejściem.
Opiszę także sposoby naciągania klienta na koszty.