A widzisz. I tu się zbliżamy do sedna sprawy. Pojawiają się dwie kwestie. Po pierwsze dział marketingu doskonale skalkulował cenę, aby ascetyczne wnętrze (celowo nie używam dosadniejszych słów) sprzedać w pięknej obudowie i być konkurencyjnym na rynku. Czyli rzuca się w oczy ograniczenie budżetowe dla tego projektu. Co zresztą nie jest w obecych czasach rzeczą dziwną, gdy księgowi decydują, a nie projektanci. Po drugie i najważniejsze, wiedzieli doskonale, oferując ten model, że rynek może szybko się nasycić, co obecnie widać, gdyż ilość 4C na rynku wtórnym w EU, to lekko licząc, stanowi kilkanaście procent ogólnej liczby sprzedaych egzemplarzy i nie są to samochdy dojechane, czy też naprawiane i powypadkowe. Ale tak bywa z produktami niszowymi. Więc aby stymulować popyt, założono określoną produkcję na poziomie, aby utrzymywać zwiększony popyt dzięki któremu ceny nowego auta na rynku wtórnym, mogą być wyższe niż w salonie (nie sprawdzałem tego, bo mi się nie chce - ale tak to zazwyczaj działa). Ale tutaj (i nie tylko tutaj) się przeliczono. Ceny prawdopodobnie mogły się zbliżyć do samochodów konkurencji. Tu by trzeba porównać wspomniane przeze mnie Porsche, do którego może uciekać potencjalny nabywca. A to natomiast daje jasny sygnał, że Alfa przede wszystkim musi być tańsza, niestety. W przeciwnym razie ludzie kupią "sprawdzone" firmy orefujące więc w każdym aspekcie.
Dla producenta nie jest problemem zwiększenie produkcji, więc dlaczego tego nie zrobiono? Ano właśnie z powodów o których wspomniałem. A ponadto śmiem twierdzić, że doskonale wiedzieli, że przy większej podaży rynek się szybko wysyci (co ma miejsce) i ceny użwanych 4C poszybują w dół. Dlatego "dawkują emocje" i sztucznie napędzają zainteresowanie modelem. Nie jest to niewłaściwe, bo tak działa rynek. Ale wg mnie kilka rzeczy zrobiono źle. Pytanie, czy mogli to zrobić lepiej. Niestety nie mogli, bo jak widać problemem i to nie do przeskoczenia okazał się budżet na projekt i powstał tylko jeden ascetyczny model.
Nie chcę już dalej przynudzać, więc reasumując, muszą ograniczać podaż. Pozostaje sprawdzić jak ceny używek, bo teoretycznie powinny być nawet i wyższe od salonowych, przy widać mocno ograniczonej dostępności nowych aut w salonach.
Dzięki tym zabiegom, sprzedaż potrwa dłużej niż przy pełnej produkcji, ale niestety chyba poszło to gorzej niż zaplanowali, bo sprzedaż zbyt szybko spada, a na rynku zaczyna się pojawiać dość sporo 4C i co gorsza nie sprzedają się "na pniu", ale tu może i stety, ceny używanych 4C powstrzymują potencjanych nabywców.
Kończę, bo nie wiem czy komuś będzie się chciało dalej czytać
