Dalsze moje boje

.
Jakiś miesiąc temu zmieniłem wariator (na Saskiej). Niestety goście źle ustawili rozrząd (pomimo blokad!!). Zanim do tego doszedłem auto rano strzelało w kolektor, było ospałe itd. Parę dni po wymianie rozrządu zmieniłem moją martwą lambdę na nowiutki oryginał Boscha.
Jeździłem tak koło tygodnia zanim w końcu inny mechanik (do którego pojechałem, bo do Saskiej mi ręce opadły) z blokadami porządnie go ustawił. Zniknęło strzelanie, auto się już ładnie wkręca, ale ospałość auta nie minęła (nie pisałem o tym, bo myślałem, że już fiksuję z tą ospałością

).
Dzisiaj coś mnie tknęło i na chwilę odpiąłem lambdę - ospałość minęła jak ręką odjął. Auto zaczęło jeździć jak dzikie. Wykręciłem lambdę (3 tygodniowa!!) - CAŁA CZARNA od sadzy. Odczyściłem obudowę, odpaliłem i pomierzyłem woltomierzem jakie daje wartości. Nie jest dobrze: od 0,4 do 0.6 V (a powinno od 0.1 do 0.9). Czyli sonda jest na wykończeniu.
Czy złe ustawienie rozrządu dać jej w kość? A może ja po prostu reanimuję trupa (w sensie silnik mówi papa). Ta sadza to nie dopalona mieszanka, więc wszystko jest możliwe - nawet to, że miałem pecha i sonda była zwalona od nowości. Mój błąd, że nie zrobiłem pomiarów zaraz po jej założeniu.
Poradźcie co robić

- kupić zamiennik za stówkę i badać czy co?
PS Auto od tygodnia mi nie zafalowało

.
Panowie