Cześć.
Mam problem z elektryką mojego autka - opiszę jak to wygląda ( z góry dodam, że szukałem, znalazłem podobne wątki , ale w końcu nie doszło na nich do rozwiązania ).
Samochód - Alfa 156 , 2.4jtd, kombi , ponad 300tyś nalatane.
Problem.
Wyjeżdżając rano do pracy(ok 6km) było wszystko ok.
W trakcie powrotu zaczęły dziać się dziwne rzeczy z licznikiem prędkości , najpierw kilka razy podskoczył od 0 do prędkości właściwej i później padł całkowicie - problem mnie trochę zdenerwował po w ten właśnie sam dzień miałem ją sprzedać, no ale cóż zdarza się.
Po przyjeździe pierwszego kupca odbyliśmy przejażdżkę i wszystko prócz licznika było ok. (klient pojechał obejrzeć jeszcze kilka alf)
Kolejno miał przyjechać drugi kupiec więc stwierdziłem , że wyjadę po niego , bo ciężko do mnie dojechać. Poczekałem 10 min. Przyjechał obejrzał i jedziemy na przejażdżkę, a tu akumulator - łyyy łyyy łyyyy i padł. Na szczęście mieli kable więc go odpaliliśmy i pojechaliśmy. Klient super zadowolony , aż tu nagle kontrolka od ABS się zapala , a później jeszcze od ręcznego. Klient na to że trudno , podepniemy zaraz komputer. Zgasiliśmy na minutę - odpalamy i już tylko jedno łyyyy i trup. Akumulator dętka. Sprawdziliśmy jeszcze jakie ładowanie miał na klemie w trakcie włączonego silnika i wyszło tylko około 9v, czyli coś nie tak. Klient stwierdził , że narazie go wiadomo , że nie bierze, ale wciąż jest zainteresowany - tylko żeby naprawić.
Wczoraj trochę poczytałem i myślę sobie, sprawdzę kable od ABS'u przy kołach i faktycznie , w jednym miejscu była przetarta trochę linka - zataśmowałem i sprawdziłem czy już jest ok.
Kable do drugiej alfy - odpaliłem , pochodziła pół minuty i zgasła...
Myślę, że nie jest to alternator, bo dotychczas nie było z nim problemu i w ciągu 5 min chyba by się nie rozsypał. Chociaż nie znam się za bardzo.
Macie jakieś pomysły ?