witam ponownie. Z silnika wypadł mi tłok gdzieś po drodze. Wyrwałem motor. zdjąłem głowicę, chciałem się dowiedzieć jak bardzo zużyty był silnik skoro się takie rzeczy działy i szoku doznałem. tuleje (te co zostały) głodziusieńkie, żadnych progów rysek... głowica - no gdyby nie to, że na pierwszym cylindrze tłokiem dostała - idealna, zdjąłem korbowód z drugiego układu i wszystko jak nowe (nie ruszałem jeszcze łożysk głównych ale już nie widzę sensu)
Czy ma ktoś pomysł dlaczego ten silnik umarł??
Pytanie nie jest tylko z ciekawości bo będę wszczepiał nowy motor już niedługo i nie chciał bym, żeby sytuacja się powtórzyła. Może to jakis problem ze sterowaniem? spotkał się ktoś z taką sytuacją?? Może jakieś sugestie??
jak wykręciłem świece to był na nich brązowy nalot, więc spalanie nie było całkiem dobre (chyba).
dodam jeszcze że silnik był nie dogrzany podczas tej 430 kilometrowej podróży w nieznane.