Witam wszystkich dawno mnie tu ostatnio nie bylo ale jak to czasem bywa wracamy do korzeni. Mianowicie mam taki problemik. Ok 1,5 miesiaca temu podczas jazdy zawiesily mi sie obroty na 3000 tysiacach i jedynym sposobem ich zmniejszenia bylo hamowanie na biegu. Gdy dojechalem do domu w katuszach walki z autem (temp ok -7 w dzien) zatrzymalem sie puscilem na luz i obroty niechcialy spasc ponizej 3 tys. Wylaczylem auto podotykalem po przewodach odpalilem i nic nadal to samo i tak pare razy az sie wkurzylem ze cos sie posypalo moze krokowiec albo cos jeszcze innego az tu nagle cud. Auto chodzilo rowno normalnie obroty ok 1000 i spokoj az do dzis. Znowy mialem to samo te same objawy z tym ze obroty juz niechcialy zejsc ponizej 4 tys wiec wiecej niz ostatnio. Szybko myslac znowu zrobilem tak jak ostatnio ale nic nie pomagalo wiec odlaczylem kleme ( ciezko sie odkreca to ustrojstwo o 7 rano) podlaczylem bez przykrecania odpalilem i git wszystko wrocilo do normy ladnie pracuje rowno odpala od dotkniecia. Pytanko moje brzmi co w mojej alfuni swiruje?ze robi mi takie cuda co moze byc przyczyna?zawieszania sie obrotow jedyne co mi przychodzi na mysl to krokowiec ale moge sie mylic. Wszelkie sugestie beda mi bardzo przydatne pozdrwiam serdecznie.