Wczoraj po okolo miesiącu postoju alfy zabrałem ją na przejażdzkę głównie po sklepach z częściami, ponieważ bolid potrzebuje kilku napraw jak termostat, dziurki w wydechu itp. Po jakiejś pół h użytkowania (z postojami) zapaliła się kontrolka ciśnienia oleju, a po chwili świsty i stuki z okolic silnika. Zatrzymałem, panika w oczach i alfa umarła. W stresie odpalilłem ją ponownie by dojechać kilkaset metrow na jakieś szersze pobocze by nie blokować drogi. Kontrolka zgasła ale po chwili ponownie to samo stuki świsty itd.. Więc z buta do domu,a później odholowanie alfy.
Dziś rano oględziny. Olej jest jak Pan Bóg przykazał lekko poniżej maxa, na korku od wlewu oleju troche zółtego masła. W zbiorniczku wyrównawczym ubytek płynu chłodzenia, ale nie drastyczny i żadnych brudów, czy mazi. Uzupełniłem płyn i odpalam, w końcu i tak remont. A tu alfa odpala, żadnych objawów z dnia poprzedniego, poza głośnejszym klikaniem zaworów?
Nie jestem mechanikiem, wiem że powinienem od razu do doktora z nią walić, niestety muszę czekać do jutra. Wiem również, że nie powinienem odwalać żadnych kombinacji z alfa przy objawach wspomnianych wyżej. Ale cóż nerwy górą.
Teraz pytanie do kolegów z forum. CO Z NIĄ JEST? CO JEJ DOLEGA? Bo spac nie mogę z jej powodu
Dodam jeszcze ze mialem klopoty podczas ostatniej dłuższej podróży z termostatem. Para z wydechu ciągneła sie za mną wyraźnie i aby utrzymać temperature silnika powyżej 50 stopni nie mogłem przekroczyć 70km/h na 5 biegu. W innym wypadku zapalała się marchewa i oba wiatraki kręcily non stop, dopuki nie zgasiłem silnika. Działo sie to na autostradzie w ogromnych korkach między Hanoverem a Berlinem kilka dni przed Bożym Narodzeniem przy około -17 stopniach. Pozdrawiam