Ostatnio w swieta przetarla mi sie linka skrzyni biegow, a ze przebywam za granica (anglia) zaczely sie cyrki. Napoczatku zaczalem szukac czesci okazuje ze nie tak latwo kupic czesc poza ASO lub szrocie gdzie co smieszniejsze maja ceny wyzsze ( ASO komplet nowych linek 90 funtow, na szrocie 110funtow za uzywane niewiadomego pochodzenia). w koncu dorwalem czesci zabralem sie za szukanie mechanika, a ze samochod unieruchomiony pod domem wiec szukalem polskiego i zaczelo sie.
Przyjechal mechanik podniosl samochod i zaczal od narzekania na alfy choc wczesniej mowil ze nie ma za wiele do czynienia z nimi? Klepal cos ze mi caly spod cieknie itd zajzalem sam a tu sucho? W koncu wzial sie za naprawe ktora polegala na rozerwaniu na pol dolotu powietrza do silnika i probie wmowienia mi ze tak bylo oraz przebiciu rurki wspomagania po czym uslyszalem ze wroci jutro skonczyc naprawe. po 2 dniach dzwoni ze nie podejmuje sie naprawy bo mu to za duzo czasu zajmie a jedzie na swieta wiec mam radzic sobie sam??? Znalazelm angielskiego mechanika zaciagnal samochod do garazu trzymal 3 dni zalozyl linki, naprawil wspomaganie, ale na sile chcial mi gratis odstawic samochod pod dom za free (warsztat mial jakies 30km ode mnie) zgodzilem sie, podstawil alfe wykasaowal jak za zboze a potem mowi ze dopiero teraz sie zorientowal ze wydech jest luzny i ze mam sam sobie zalozyc reszte kokpitu itd???
Koniec koncow musialem sam wszystko zrobic wraz z wymiana przeplywomierza poniewaz na sile angole odpalali fure z dziura w dolocie, nie mowiac ze unieruchomiony bylem przez 2 tygodnie a samochod potrzebny mi jest do pracy.
Zawsze twierdzilem, ze jak tylko pojedzie sie do mechanika z usterka po nim pojawiaja sie nastepnie czesto nie z przyczyn zuzycia materialu wieku itd tylko z braku checi olewania klienta lub braku solidnego podejscia do pracy.
pozdrawiam