Witam,jadąc sobie dziś z pracy wyprzedzałem typka któremu coś odbiło i kiedy zrównałem się z nim, ten przyspieszył... :/ widząc, że jedzie ciężarówka z naprzeciwka trochę mocno dołożyłem i obroty sięgnęły 6500-7 tys, kilka razy odcięło zapłon i...
i lipa. poleciała chyba panewka bo jak już wróciłem do optymalnych obrotów(moim zdaniem) 2,5-3 tys słyszalne było pukanie w silniku...
dojeżdzając do świateł wrzuciłem luz i puściłem nogę z gazu. Autko zgasło - brak kompresji pomyślałem.
Po pomęczeniu go odpalił o przejechałem powolutku 3km do domu.
Autko postawiłem i zacząłem myśleć nad diagnozą... i tu rodzą się moje pytania
- pewnie większość z was powie " mało oleju- smarowanie" i dlatego poszła panewka - otóż nie- olej jest, był i będzie u mnie pod max- 10w40 castrola. regularna wymiana co 10 tys.
Więc: jest tu ktoś, kto miał podobny przypadek? niedawno robiłem kompletnie głowice + kilka innych gratów, więc myślałem, że pojeżdżę trochę bo dół wydawał się sprawny...
Czy istnieje możliwość pokrzywienia wału korbowego?
Czy warto robić szlif, dobierać panewki etc?
Czy jest w ogóle taka możliwość?
Jakie są jeszcze inne możliwości uszkodzeń innych elementów?
Czy mogła pójść spinka sworznia tłoku i przez nią są takie jaja?
no i najważniejsze, Ile i dlaczego tak drogo???
ach... i czy opłaca się ewentualny zakup anglika na części albo jakiegoś rozbitka by przekładać blok...?