Chciałbym się z wami podzielić dość niecodziennym doświadczeniem, jakie spotkało mnie w zeszłym tygodniu. Stoję sobie na światłach, na Rondzie Mogilskim w Krakowie i nagle trzy dość silne puknięcia z okolic podwozia samochodu. Wystraszyłem się jak diabli i nie miałem pojęcia co się stało. Jednakże z autem wszystko było ok więc pojechałem dalej. Nie mniej jednak zaczęły dochodzić jakieś dziwne stuki w podwoziu samochodu i pomyślałem, że to może coś jeszcze z zawieszeniem (nie łącząc początkowo tego ze sprawą stuków na Rondzie Mogilskim). Po powrocie do domu spojrzałem pod maskę. Moim oczom ukazało się (nota bene połyskujące jeszcze nowością) koło pasowe wału leżące sobie spokojnie na pokrywie silnika :] Co ciekawe, koło pasowe spadło a pasek nawinął się na tę rolkę, na której normalnie zamocowane jest koło pasowe, dzięki czemu nic poważnego się nie stało. Tym samym rozwiązał się też problem z tłuczeniem w podwoziu - tłukło się po prostu koło pasowe leżące na pokrywie silnika.
Sprawa wydaje się tym dziwniejsza, że 3 k km temu wymieniłem to koło, po przywiezieniu auta z Belgii, przy okazji wymian wszystkich materiałów eksploatacyjnych. Czyli koło było po prostu jak nowe. Podjechałem do mojego mechanika, który zdjął koło pasowe i okazało się, że guma na której było zamocowane pękła, co spowodowało jego oderwanie się :] Pasek, na którym koło pracowało nie został w ogóle uszkodzony. Miałem na to gwarancję więc zamówił nowe koło i zamontował. Tamte poszło do reklamacji. Zobaczymy, co się będzie działo. Może to koło było jakieś wadliwe ? Na szczęście nic poważnego się nie stało, ale sytuacja nie była przyjemna...