Ni z gruchy ni z pietruchy nagle wessało mi litr płynu chłodniczego. 1,5 miesiąca temu wymieniłem płyn chłodniczy ( Petrygo) i od tamtej pory bez problemów. W sobotę przejechałem 300km, i dzisiaj od 10 do 14 w ruchu. Około 19 pojechałem w miasto i po chwili sru, 120 stopni. Dotoczyłem się do tesco, otwieram maskę a płynu chłodniczego w zbiorniczku nie widać. Kupiłem w sklepie i dolałem litr, ponad max. Po około 1h jazdy jest już poniżej minimum. Na bagnecie i korku oleju nie ma białego osadu, na biało nie dymi. W ciągu tej godziny zatrzymałem sie 4 razy, pod autem nie znalazłem żadnych wycieków. Dodam, że w okolicach maski czuć taki słodki zapach, rano też zawiało mi do kabiny z nadmuchu takim zapachem.
Ktoś mógłby pomóc, gdzie ten płyn się podziewa? Jutro kurczę miałem babcie na groby wozić, ale chyba nici z tego... oj zatłuką mnie panie starszawe.