Nie wiedziałem jak nazwać temat więc napisałem ogólnie.
Problem był dziś rano. Poszedłem do garażu i chciałem odpalić samochód. Włożenie kluczyka, przekręcenie, odczekanie aż nagrzeją się świece, zapłon i....wszystkie kontrolki zgasły. Pomyślałem że akumulator (ale mam roczną Centrę Futurę więc to było by dziwne) więc cofnąłem kluczyk i chcę odpalić a tu głucha cisza. Żadna kontrolka się nie zaświeciła, nawet lampka na podsufitce się nie paliła. Otworzyłem maskę, pogmerałem trochę przekaźnikami, wtyczkami koło nich (bo wydawało mi się że jak chciałem odpalić coś tam pykało) wsiadłem do samochodu lampka od podsufitki zaświeciła się...dobry znak...i ta sama sytuacja. Znów pod maskę i poruszałem znów wszystkim i wtedy zaskoczyła.
Dziwi mnie to że skasował mi się licznik kilometrów dziennych i wszystkie ustawienia w radiu tak jakby nie było wogóle aku przez chwilę. Dodam że wszystkie klemy sa czyste nie zaśniedziałe.
Teraz jest OK i pali na dotyk ale co się mogło rano stać?Od czego byście polecali sprawdzić bo w weekend chcę iść poczyścić wszystkie wtyczki, styki itp. Może gdzieś mogła się wilgoć dostać
Chociaż samochód stoi w garażu. Doradźcie coś od czego zacząć.