Dzis z rana spotkala mnie bardzo nieprzyjemna "niespodzianka", jak codzien jadac do pracy kilkaset metrow od domu wjezdzam na skrzyzowanie (skret w lewo) przy ok. 50km/h, zaczynam hamowac i... praktycznie nic sie nie dzieje, depnalem hamulec ile sil i auto zaczelo zwalniac, nie hamowac, ale zwalniac. Wyrobilem sie raczej bez problem na skrecie, droga pusta wiec zaczalem sie lekko rozpedzac i hamowac, hamulec ewidetnie slaby ale po chwili zaczal hamowac w miare ok, postanowilem jechac dalej i o ile auto pozniej zaczelo hamowac to nadal odczuwam ze slabiej niz jeszcze wczoraj.
Ktos ma pomysl co moze byc przyczyna? Autem od sierpnia zrobilem troche ponad 15tys, po zakupie nie zmienialem klockow ani tarcz bo byly dobre, ale teraz musze sie im przyjrzec bo nie bylo to ciekawe doswiadczenie. A moze pompa?