Od jakiegoś czasu znów po głowie chodziła mi AR 156, natrafiłem na ogłoszenie http://otomoto.pl/alfa-romeo-156-alf...C27930537.html - w związku z tym, że mam około 100km do Dąbrowy to umówiłem się na oględziny. Przez telefon facet mnie zapewnił, że autko jest z windykacji, było w 100% sprawne za wyjątkiem sondy lambda, poza tym zawiecha OK, karoseria też, silnik w porządku, ale stoi od października niejeżdżone (bo wtedy skończyły się opłaty) tylko przepalane od czasu do czasu, w razie potrzeby on załatwi ubezpieczenie, przegląd przejdzie bez najmniejszego problemu i można wracać na kołach. Facet poprosił o 2 dni na ogarnięcie wszystkiego - OK, dziś minęły 2 dni i przyjechałem zobaczyć cudo.
Pierwszy kontakt z facetem, faktycznie ma firmę windykacyjną, ale już niepozytywne wrażenie - auto wrośnięte w ziemię, na całym wozie syf od długiego postoju, tarcze pordzewiałe, aku się ładuje, benzyny prawie nie ma, powietrza w oponach prawie też w ogóle - przez 2 dni nawet nie umył wozu. Karoseria OK - z przodu prawdopodobnie była jakaś niewielka naprawa, ale zrobione dobrze, brak śladów prostowania, na dole przednich błotników ślady korozji. Podłoga OK, wydech też w porządku, wszystkie szyby 2004 oprócz przedniej. Opony zimowe raczej na ostatni sezon, letnich brak, tarcze przód i tył do wymiany, wnętrze rzeczywiście ładne, czyste, w bagażniku pachniało nowością przez co wydawałoby się, że przebieg 196 tys może być prawdziwy.
Dobra, odpal pan to cudo - rozrusznik ledwo kręcił, ale zapaliła. Moje pierwsze wrażenie... kur.. diesel. Słucham silnika i nie dowierzam, że to benzyniak, klepie jak typowy stary ropniak. Idę z tyłu, trochę białego dymu wącham czy to aby nie ON, ale rzeczywiście to PB. Pomyślałem, że długo stał, olej spłynął i tłuką się popychacze zaworowe, czekamy aż się rozgrzeje. Szybko złapał 90st i ciągle klepie. Przedmuchów nie ma, bąbelki z chłodnicy też nie lecą.
Dobra, przejedźmy się tym benzynowym dieslem - nie mam pompki do koł. To chcesz pan ten samochód sprzedać czy nie... Wyjeżdżamy na półkapciach - przez szyby nic nie widać, a płynu do spryskiwaczy oczywiście brak - sprzedający dał nam chusteczki. Zawiecha gra jak Zenek w remizie po litrze na głowę, bałem się tym jechać, żeby coś nie odpadło, albo sworzeń wahacza nie wyskoczył - wszystko się tłukło, tarcze dudniły. Skrzyni jakoś nie mogłem wyczuć. Kawałek równiejszej drogi więc ciśniemy klekota - przy wyższych obrotach przestaje klepać, co nie zmienia faktu, że mocy było tam tyle co w 116 konnym hyundaiu z LPG którym przyjechaliśmy... pozostałe kucyki chyba na łące się pasą.
Odstawiliśmy go, ja mówię, że za 7 tys biorę. Facet się uparł na 8, więc podziękowałem. Elektryki i gadżetów już nie sprawdzałem, o rozrząd też nie zapytałem.
Spodziewałem się, że wóz z 2004r który jest za 8900zł będzie wymagał natychmiastowego wkładu finansowego, ale już bez przesady. Facet chyba nie zdawał sobie sprawy, że 4 miesięczny postój może zabić alfę i tak też się stało. Wstępne natychmiastowe inwestycje to:
-przegląd i OC, przyprowadzenie wozu,wymiana płynów
-akumulator
-sonda/sondy lambda
-zaprawki przednich błotników
-całe zawieszenie przód i tył
-tarcze, klocki przód i tył
-opony lato i zima
Chcąc to zrobić na dobrych częściach to już około 4-5 tys i ciągle nie wiadomo co z silnikiem (klepanie i mała moc)