Witam. Panowie, grubsza sprawa. Mój poprzedni temat o pęknięciu węża wspomagania, można wsadzić między bajki, teraz już jest coś tak spieprzone, że mój mechanik na mnie popatrzył i zrezygnowany powiedział, żebym zadzwonił po egzorcystę (serio).
Opiszę historię od początku do końca, od objawów, po zachowanie i wstępne diagnozy.
Zacznijmy od początku, kupiłem sobie Alfę 3 tygodnie temu - stan igła, zero rdzy, trochę rys, silnik czysty, cena całkiem akceptowalna, sprawdziłem poziom płynów (olej silnika zalany do maksa, olej w zbiorniczku wspomagania w kolorze czerwono-czarnym, ale był klarowny i było go w połowie między min i max). Po kupnie zrobiłem autem ok. 400 kilometrów i sprawdziłem sobie, czy coś wycieka w okolicach silnika czy turbiny, ale ku mojej uciesze - nie. Postanowiłem jeszcze przed wymianą filtrów i olejów zrobić 100 kilometrową wycieczkę do koleżanki (oczywiście, w między czasie miałem krótsze bądź dłuższe wycieczki).
I tutaj pierwszy problem:
1. odpalam jak gdyby nigdy nic Alfę rano i obudził mnie pisk, pisk ślizgającego paska. Pisk zmniejszał się przy dodawaniu gazu i wracał gdy odjąłem gazu. Myślałem, że to dlatego, że Alfa stała przez noc na dworze i była całą pokryta rosą. Pojechałem do fryzjera 3 kilometry dalej, po wizycie u fryzjera, uruchomiłem samochód, tym razem bez pisku.
I w tym momencie wybrałem się na 100 kilometrową przejażdżkę. Bez jakichkolwiek pisków, dźwięków, niczego. Następnego dnia, rano, chciałem pojechać do mechanika, wymienić w końcu filtry i oleje. I tu pojawia się drugi problem.
2. Odpalam Alfę rano, tym razem stała w garażu i pojawił się znowu pisk, pisk specyficzny, pisk, który wydaje zapowietrzona pompa, a pozna go każdy kto ma w domu centralne. Otworzyłem maskę, przysłuchałem się lepiej i faktycznie - piszczy pompa od wspomagania, zapowietrzona, wręcz brzęczy metalem. Dźwięk ten ustał dopiero po zrobieniu ok. 15 kilometrów. Ustał, co jest już ULTRA dziwne po tym, co się okazało dalej...
Więc, rozgrzałem auto by olej silnika dobrze ściekł, pojechałem do mechanika. Gdy do niego już przyjechałem, pompa przestała piszczeć, wymieniliśmy filtry, oleje (swoją drogą, miałem kiepa w osłonie filtrze powietrza, rzekłbym - grubo) i pojechaliśmy się spokojnie przewieść, żeby dobrze zalać filtr oleju i paliwowy, no i dolać do silnika to, co tam dobrze wcieknie. I tu zaczął się problem numer trzy.
3. W pewnym momencie przejażdżki, pompa znowu się odezwała, na co zwróciłem uwagę mechanikowi. W pewnym momencie musiałem zawrócić, wychylając koła maksymalnie w lewą stronę i tutaj zdarzyło się apogeum pisku - było to tak słychać (pompę), że aż strach, pojechałem do mechanika czym prędzej. Otwarliśmy maskę i zaczęliśmy sprawdzać układ wspomagania:
a) w zbiorniku wspomagania poziom oleju spadł sporo poniżej MINIMUM (czyli w akcji zaginęło ok. 0.5L oleju...)
b) myśleliśmy, że mamy wyciek na wężach (i że ciśnienie z węża wyrzuca olej na pasek wielorowkowy), gdyż były MOKRE od spodu, mechanik wziął wsadził tam jakoś rękę i wyciągnął dosłownie rękę morką, aż mu olej ściekał po palcach, wytarł je dobrze, po czym kazał mi skręcać kołami od lewa do prawa (maksymalne wychylenie)
c) tym razem, przy każdym wychyleniu lewo/prawo było słychać pompę jeszcze bardziej, z wręcz metalicznym dźwiękiem, ale wyraźnie pompę
d) węże znowu były mokre od spodu, sprawdziliśmy olej w zbiorniku i było go jeszcze trochę mniej, ale był bardzo mocno spieniony
Tutaj mam zdjęcie węża, który miał być najprawdopodobniej przebity:
No to wziąłem się do myślenia, jak to naprawić, kupiłem sobie kawałek rurki 16mm, kupiłem sobie do tego nypel i obręcze zaciskane śrubą, no i do tego nowy olej - Elfa, też czerwony. Ale zanim zabrałem się do cięcia węży, postanowiłem je jeszcze ściągnąć (zlewając cały olej) i napompować je powietrzem (były zanurzone w wodzie), żeby zobaczyć który dokładnie jest przebity i w którym dokładnie miejscu. I tutaj jest największe zdziwienie dzisiejszego dnia, wpakowałem tam 4 atmosfery i ani jeden wąż nie uronił chociaż bąbelka. No to stwierdziłem, że grubo, aż mnie serce zabolało. Miało być łatwo i przyjemnie, a tutaj - NIESPODZIANKA. No to postanowiłem wlać stary olej, dolać trochę nowego i pokręcić kierownicą patrząc, gdzie mam jakiś wyciek. I tu zaczyna się problem numer cztery.
4. Jedyny wyciek, z układu wspomagania jaki udało mi się zlokalizować (i to dość obfity wyciek), jest na stalowej rurce, widocznej na tych zdjęciach:
I jest to najprawdopodobniej rurka numer 2 z tego obrazka: https://www.fiat-autoparts.com/pl/ka...pomagania-kier
Różnica jest taka, że u mnie ta rurka nie jest przykręcana śrubą od góry do pompy wspomagania (tak, jakby padała prostopadle), tylko jest poprowadzona pod dolotem powietrza i wchodzi na śrubę od prawego boku (pada równolegle). Wyciek jest dokładnie na tym krótkim odcinku, gdzie rurka jest zakuwana (tuż nad pompą), jest tam taka czarna siatka i tam wycieka dosyć sporo tego oleju od górnego i dolnego przyłącza tej czarnej siatki. I tu mam pytanie - czy tam ten wyciek oleju ma być po prostu? Bo wziąłem to obłożyłem i zacisnąłem gumą jak na razie, żeby być mobilnym i nie zajechać pompy...
Tyle tylko, że jest to najbardziej nietypowa rzecz, jaką kiedykolwiek widziałem, bo - dlaczego węże były mokre i to OD SPODU? Nawet jeżeli pompa się zapowietrzała, spieniała olej i wypychała przez tą stalową rurkę spieniony olej, to dlaczego NIC obok nie jest mokre? Mokre były TYLKO węże... Poza tym, gdzie się podziało 0.5 litra oleju? Przejrzałem cały silnik, część po części, nie ma ani śladu innego wycieku oleju, tak samo jak nie ma go na dolnej osłonie silnika. 0.5 litra oleju wspomagania wyparowało... ale mniejsza, wracam do historii.
Tak więc, "tamując" trochę ten wyciek, wymieniłem tym razem cały olej. Pompa działa cicho, tylko że... właśnie, coś jest mocno nie tak i tu przechodzimy do problemu piątego.
5. Pompa działa cicho, nie słychać żeby pracowała przy kręceniu kołami, NO CHYBA, że wykręcę koła maksymalnie w prawo bądź w lewo, wtedy pojawia się stary znajomy, dźwięk zapowietrzonej pompki, albo metalicznego tarcia, albo czegoś, w każdym bądź razie pojawia się tylko przy wykręconych maksymalnie kołach (wcześniej, po zakupie tego nie było) i jestem pewny, że to pompa. Skąd ta pewność? Zawołałem kolegę, żeby mi pokręcił kołami, żebym zobaczył co się dzieje - mój "zatamowany" wyciek dalej jest, gdy koła zostaną wykręcone maksymalnie (i tylko wtedy), ale nie dość tego to ciśnienie w układzie wzrasta chyba do niebotycznych rozmiarów, bo tą strzeloną stalową rurką wręcz szarpie, jakby ją chciało wyrwać. Po dłuższych testach zauważyłem jeszcze coś - w momencie kiedy mam proste koła i delikatnie je skręcam w prawo bądź w lewo, pojawia się również dźwięk, którego wcześniej nie było - taki ciężki, jak gdyby tarły opony albo jakaś guma, ale ten dźwięk jest niski, taki, na prawdę trudno to opisać, nie jest głośny i pojawia się tylko przy DELIKATNYM skręceniu kół w lewo i w prawo (i trwa w momencie, gdy kręcę kierownicą), gdy zdecyduje się je wykręcić bardziej, dźwięk się ten nie pojawia (pojawia się w początkowym zakresie ruchu, potem już nie, aż do momentu osiągnięcia maksymalnego skrętu - gdzie słychać wyrywającą stalową rurkę pompę).
I moje pytanie jest takie - o co tu do jasnej cholery chodzi?! Maglownica, zbiornik, pompa, rury - wszystko do wymiany?!