
Napisał
Tomek_KRK
Proponuję trochę ochłonąć z ochów i achów nad tym 2.4, bo brak Ci podstawowej wiedzy na temat defektów zarówno 2.4, jak i 2.0, różnic pomiedzy 2.0 JTDm, a 1.9 JTDm, oraz kosztów napraw. Sprzedaż aut, wiążąca się z pojeżdżeniem sobie nimi przez paręset / parę tysięcy kilometrów, nie oznacza, że automatycznie nabywa się wiedzy związanej z naprawą tych samochodów. Przywozisz samochód, doliczasz stałą marżę, sprzedajesz go i na tym Twoja obsługa tego samochodu się kończy. Tak więc nie masz większego pojęcia, co się potem dzieje z danym pojazdem, ani też z jakimi problemami borykają się posiadacze podobnych modeli. I nie mówię o wiedzy forumowej - tylko o praktycznej dłubaninie przy tych autach.
Jeżeli dla Ciebie 2.0 JTDm jest tak samo kosztowny w utrzymaniu, jak 2.4 - to wybacz, ale mało jeszcze widziałeś tych silników. Zarówno jednych, jak i drugich. Na dzień dzisiejszy optymalnym wyborem, pod kątem kosztów eksploatacji i frajdy z jazdy, jest właśnie 2.0 JTDm, ponieważ wyeliminowano w tym silniku większość bolączek 1.9 16V - nie ma wyjących skrzyń biegów, nie ma rozpieprzających silnik kolektorów ssących, EGR żyje tak na oko z 3 razy dłużej, sprzęgła i dwumasówki przenoszą dużo większe moce i momenty, turbina jest większa i wydajniejsza. Do tego rozkład masy auta jest lepszy, niż przy 2.4, a także większy jest potencjał tuningowy (procentowo). Wadą tego silnika jest jego nieduży staż na rynku - stąd wysoka cena 159-ek z 2.0 JTDm i jeszcze wyższa Brery 2.0 JTDm. Do tego nie można mieć połączenia 2.0 JTDm + Qtronic, ani 2.0 JTDm + Q4.
Nie wiem, co jest dziwnego w fakcie, że silniki, które są na rynku już dobre 8 lat, mają przebiegi 2x wyższe, niż silniki, które są na rynku od lat czterech... Wyciąganie na tej podstawie wniosków, która jednostka napędowa jest lepsza, jest jak wróżenie z fusów. Nie jest natomiast wróżeniem prosta kalkulacja - po co dopłacać 15% do wartości auta z silnikiem o pojemności >2 litry (o 15% wyższa akcyza) - a taka dopłata to średnio 4-5 tysięcy złotych - skoro te pieniądze można przeznaczyć na zakup młodszego auta z silnikiem, który nie przekracza magicznej bariery 2 litrów? Dla lepszego brzmienia? Rozumiem chęć posiadania napędu na 4 koła. Rozumiem chęć posiadania automatycznej skrzyni. Rozumiem chęć ciągnięcia mocy na okolice 240-250 koni. Rozumiem, że ktoś ma do dyspozycji dużo pieniędzy i stać go na utrzymywanie potem takiej jednostki napędowej - ot taka fanaberia zakupowa. Ale płacenie chorej akcyzy tylko po to, żeby mieć lepsze brzmienie silnika to jest dla mnie jakiś absurd... a udowadnianie na siłę, że 2.4 się prawie w ogóle nie psuje i naprawia się go za czapkę gruszek - to już oznacza brak kontaktu z bazą...