Witam!
To mój pierwszy post na forum więc dzień dobry wszystkim
Wraz z moją partnerką jesteśmy użytkownikami Alfy 147 1.9JTD 140km (niby jakiś chip na 170 w
Niemczech przed naszym zakupem był robiony, ale tego nie wie nikt).
Pojawiły się problemy z akumulatorem/alternatorem.
Otóż problem wygląda następująco. Auto posiada akumulator Varty 77ah 780a i od półtora roku wszystko było ok, nawet w morzy -20 stopni. Dwa tygodnie temu przy temperaturze dodatniej pojawił się problem z rozruchem. Auto zostało odpalone start-kablami. Po tym jednorazowym incydencie wszystko grało, aż do dziś. Opiszę szerzej problem żeby rzucić lepsze światło na sprawę. W sobotę autem zrobione zostało około 100km na trasie po czym zostało odstawione do garażu. W niedzielę około 13.00 odpaliło bez problemu po czym wyjechałem z garażu na podwórko żeby je odkurzyć. Trwało to godzinę i w tym czasie grało radio. Po tej godzinie, auto również bez najmniejszego problemu odpaliło i wjechałem do garażu. Dziś (poniedziałek) o 7 rano moja partnerka już nie mogła odpalić. Kompletny trup. I teraz tak - po podłączeniu prostownika na jedyne 20 minut już wystarczyło żeby odpalić auto. Moja partnerka po odpaleniu przyjechała do mnie do pracy (50km trasy) i aku miało po tej trasie 12,6V. Pojechaliśmy na test aku. Wyszło, że ma ponad 650a i spec stwierdził, że jest wszystko ok i że w dodatku nie jest jeszcze na fulla naładowany po tym rozładowaniu wiec na pewno by wyszło około 700a wiec super. Mieliśmy już kupić nowe aku, ale odradził to nam. Podjechaliśmy do speca od Alfy/Fiatów. Ten sprawdził też aku (też odczyt wskazywał na to że aku jest sprawne), a następnie podłączył miernik na zapalonym aucie i mówi, że brak ładowania (12,3V) alternator do wymiany - około 500zł alternator, 200zł robocizna. I tutaj zaczynają się pytania. Po pierwsze około 2 miesięcy temu też sprawdzałem ładowanie po odpaleniu i faktycznie było około 12,5V a mimo wszystko auto śmigało. Po drugie nie paliła się nigdy żadna kontrolka od ładowania. Po trzecie nigdy
w trasie nie było znaków braku prądu. I po czwarte - jak wróciliśmy od speca to sam jeszcze raz sprawdziłem sowim chińskim miernikiem za 10zl jak to wygląda i wyszło tak - po odpaleniu około 12.3V, po włączeniu świateł, nawiewu itd. też 12.3V, ale jak już dałem gazu
na 2tys obrotów to od razu wskoczyło 13.9V. I dodam jeszcze, że po około 2 minutach chodzenia silnika napięcie wynosiło już 13.5V a po dodaniu gazu 13.9V.
I teraz magiczne pytanie - co się kończy
Dodam, że na co dzień auto jest garażowane i jest nimi robione 25km w jedną stronę do pracy (prędkość około 100km/h) więc aku powinien być doładowany.
I jeszcze taka sprawa - około miesiąca temu zostało zakupione nowe radio - nie mam pojęcia, może ono powodować jakieś zwarcie?