Witam, dzisiaj jadąc w deszczowy dzień moją 156 wszystko było ok, kiedy to zostało mi 10 km do celu i postanowiłem wrzucić bieg wycieraczek by przerwy między kolejnymi uruchomieniami były jak najkrótsze i.... bum wycieraczki przestały działać! rozebrałem pod szybą plastiki dotarłem do silniczka kostki wpięte kabelki niby wszystkie całe, wymieniłem bezpiecznik 20A wg rozpiski.. spryskiwacze działają wycieraczki ruszyły.. po kilometrze zaczęło je przystawiać. Dojechałem do celu. po godzinie wracam do samochodu, a on... nie zapali przekręci się raz rozrusznik i stop. Padł aku i nie zapalę, całe szczęście udało się odpalić na kable. rozebrałem powtórnie plastiki. Uruchamiając wycieraczki słyszę "pyk pyk" jakby przekaźnik działał a silniczek nie startuje. Żeby było fajniej, od czasu do czasu wycieraczki z wielkim trudem wystartują, przystawia je okropnie, ale dojdą do końca i z wielkim trudem wrócą trwa to nieraz ok minuty, a zdarzy się że pójdą normalnie..
Kiedyś wycieraczki po dłuższym postoju auta w zimie w ogóle mi nie ruszyły, zostało to naprawiano, a wina leżała w rozlutowanych kablach (nie wiem których, nie ja to robiłem nie uzyskałem dokładnych informacji). Teraz nie ma szans na powrót do domu prawdopodobnie do niedzieli (ma przestać padać).
Co mogło się pochrzanić? silniczek się zatarł? (pewnie nie ruszałby w ogóle..), dlaczego raz słychać pykanie a raz nie.. i dlaczego nie mogłem odpalić auta i padł mi aku (w którym kontrolka sygnalizowała ze jest naładowany)..
Miał ktoś podobny przypadek? Co mogę jeszcze zrobić?
Bardzo proszę o jakieś sugestie..