[QUOTE=kubusar146;1883460]Panowie co wy wiecie o zabijaniu? Panewka to nic innego jak łożysko ślizgowe i miałem 2 alfy w ts, w 2 sztukach tak robiłem, jeździłem i jeszcze do żydów poszły.
Ale widzę że tu są sami mistrzowie z dziedziny mechaniki i nowatorskie rozwiązania są od razu wyśmiewane.
Dlatego miałeś dwie a może i więcej a następnie puszczasz do żyda jak to nazywasz. Gratuluję.No i właśnie dużo tych aut znika z dróg przez takich ,,kowali'' i nowatorskie rozwiązania.
Zasada napraw jest prosta : naprawę aby była naprawą należy zrobić to technologicznie dobrze a nie nowatorsko. To po co warsztaty ślusarskie, honowanie cylindrów, prościej rolkę papieru ściernego kupić.
Jeżeli jeszcze do tego koledzy wyżej podkreślają lata spędzone w ,,kanale'' z olejem pod paznokciami a podtrzymują teorię naprawy papierkiem wodnym itp. To coś umknęło między czasie.
*po co producent zaleca siłę dokręcania,
*po co luzy i tolerancję przy pasowaniu części itp.
Oooo zapomniałem bo tam fryzjerzy to robią :-)
Każdy z Was ma po trochu racji. Mimo to rozpatrzcie dwie opcje:
- 156'stkę ktoś może traktować jak każdy inny samochów, tym bardziej jeśli kupił ją za 2-3 tysiące. Stąd naprawę może chcieć przeprowadzić jak najszybciej, jak najtaniej, własnym nakładem pracy, by może przy tym czegoś się nauczyć.
- egzemplarz moze być na tyle dojeżdżony, zjedzony przez rudą, że ekonomicznie, nie opłaca się inwestować w silnik samochodu, który i tak za pół roku, tudzież rok wyląduje na szrocie, bo nikt nie będzie chciał go odkupić
Oczywiście, wszelkie naprawy powinno wykonywać się w zgodzie z sztuką, kulturą mechaniczną i technologią.
Ja rozumiem, że 156 to piękny samochód, jednak nie każdy pała do niego taką miłością by go pieścić. Kwestie bezpieczeństwa wynikające z potencjalnych narodzin korby poprzez drogi rodne bloku silnika pomijam. Bezpieczeństwo i podejście do niego, jest sprawą iście subiektywną. Ostatnio gdy jechałem dwupasmówką na moim motocyklu, prawym pasem, w starej Fieście która jechała przede mną poszła korba, co skutkowało długą smugą oleju, zasłoną dymną i szybkim ratowaniem się ucieczką na sąsiedni pas. Każdego machera, naprawiającego samochód gumą do żucia i sznurówką w tym miejscu pragnę pozdrowić i polecić oszczędność za sprawą biletów okresowych w komunikacji miejskiej.
Dziękuję.
[QUOTE=Marcin194;1885211]Każdy z Was ma po trochu racji. Mimo to rozpatrzcie dwie opcje:
- 156'stkę ktoś może traktować jak każdy inny samochów, tym bardziej jeśli kupił ją za 2-3 tysiące. Stąd naprawę może chcieć przeprowadzić jak najszybciej, jak najtaniej, własnym nakładem pracy, by może przy tym czegoś się nauczyć.
Czy to będzie 156 czy Jaguar to wydaje mi się, że w tym miejscu opisywanie naprawy papierem ściernym, ,,sufmiarką'', dorabianie panewek przez ich ucinanie i doginanie to jest nie na miejscu. Bo w prawdzie ktoś jak nie ma pojęcia o naprawach lub poszukuje ,, mądrzejszej'' głowy do pomocy to liczy, że jak zajrzy na takie forum to dowie się jak coś naprawić samemu ale naprawić a nie że finalnym efektem jest poważniejszy remont niż ten od którego zaczął.
Cenniejszą radą będzie wyjaśnić początkującym mechanikom a i może tym z ,,wieloletnim'' doświadczeniem, że należy naprawiać zgodnie z przewidzianą do danej naprawy technologią żeby naprawa miła sens i w przyszłości dany pojazd poruszał się a nie stanowił zagrożenie.
Ja tu widzę 3 opcje:
1. naprawić zgodnie ze sztuką ( wydłubać silnik , wydłubać wał ,zawieźć do sprawdzenia i wtedy decydować )
2. wymienić silnik
3. sprzedać auto na części
Ja bym zrobił pkt 3 i nie dokładał nic do trupa
Ale w ogóle tekst że "ktoś traktuje 156 jak każdy inny samochód" daje pojęcie jak samochody są naprawiane w naszym kraju.Naprawić "jaknajszybciej,jaknajtaniej".Bo samochód za 2-3 tysiące?Mechanika i prawa fizyki są nieubłagalne.Tu kolega Marcin194 podał przykład fiesty czyli"każdego innego samochodu".Tak to wygląda.
To jest jakiś ekonomiczny znak czasu.Każdy samochód powinien być naprawiany normalnie.Czasem są patenty na ominięcie serwisowych wymogów ASO(często przesadzone)ale takie rzeczy jak panewki...
Dawniej, w czasach PRL ludzie podkładali panewki pergaminem, świńską skórą bądź aluminium z puszki. Żyli, żyją a niektóre z tych sprzętów do dziś jeżdżą. Nie zrozum mnie źle, wszystko można zrobić książkowo i laboratoryjnie. Ja też poskładałem kilka silników, wymieniałem uszczelniacze zaworowe, prowadnice, panewki, docierałem zawory tylko było mnie na to stać, i miałem wiedzę i motywację by samodzielnie to zrobić.
Łatwo powiedzieć: "Stać Cię na konia, to stać Cię na owies" ale samochód w dzisiejszych czasach to dobro konieczne.
Zdaję sobie sprawę co było 30 lat temu a co jest teraz. Kiedyś ojciec z dziadkiem mówili, że Fiat 125 do bardzo dobre auto, duże rodzinne i bezpieczne. Dostępność do części graniczyła z cudem.
Tylko na litość boską, jak tu na forum takie rzeczy się pochwala i utwierdza w tym, że dobrze bo może będzie jeździło i będzie tanio a jak nie wyjdzie to motodoctor i do ,,żyda'' to nie wiem w jakim kierunku to wszystko zmierza.
Jest dużo zwolenników, że szyte, bite, kute i klejone jest ok, to proponuje założyć nowy temat lub dział ,,KOWALSTWO GARAŻOWE- zrób to sam, młotkiem i zgiętym śrubokrętem''
Witam,ależ się dyskusja powstała w sumie wiedziałem,że tak będzie.Słuchajcie koledzy,wiadomo,że najpewniejsze byłoby wyjąć wał,zawieźć do magika,który dopasował by panewki co do setnych mm.Ja po prostu chciałem sam to wszystko ogarnąć,nie wiem może zrobić takie małe doświadczenie czy można i ile to wytrzyma.A więc alfa po wymianie panewek oraz zestawu naprawczego wariatora za 32zł.jeździ,przy odpaleniu zimnego silnika nic nie stuka ani silnik nie pracuje jak diesel.Zrobiłem dopiero niecałe 200 km.Mam już kupioną płukankę do silnika,za kilka dni wymienię olej i filtr i będę jeździł dalej,zobaczymy co będzie się działo.Wszystko na bieżąco będę opisywał w tym temacie.Alfy na pewno nie sprzedam przynajmniej do póki jak będzie mnie stać na 159-tkę.Dzięki za zainteresowanie tematem.Pozdrówka.