Witam,
od jakiegoś czasu mam problem z Alfa 166 T spark z 1999.
Rano po uruchomieniu silnika, odczekaniu kilku minut aby sie co nieco rozgrzalo i przejechaniu ok 200-300m zaczyna sie zabawa -tzn. nie moge ujechac i jedyne co pozostaje to zjechac na pobocze.
Co sie dzieje?
- po tych kilku minutach silnik zaczyna sie dlawic i nie wchodzi powyzej 2tys obrotow, slychac wyraznie duszenie w rurze, cisniecie pedalu gazu nic nie daje. Czasami zaswieci sie przy tym kontrolka swiec na desce ale nie zawsze.
Po zjechaniu na parking i rozgrzeniu silnika do ok90 stopni wszystko wraca do normy - tzn. moge normalnie jechac, obroty wchodza ponad 2tys. Czasami jeszcze po przejechaniu kilkuset metrow problem wraca na chwile (aby nie bylo za milo) i potrafi szarpnac autem - drugi zjaazd, odczekanie z 5 minut i dalej juz jest ok.
Ten problem występuje tylko rano, szczegolnie po deszczowej nocy i poranku lub gdy jest duża wilgotność powietrza.
Nie muszę mówić jak wkurza dojazd do pracy który normalnie zajmuje 10minut a z takimi atrakcjami ok 30 (w tym 20 czekanie na rozgrzanie auta).
Jak jest w miare cieplo - trwa to krocej ale przy nizszych temperaturach to masakra.
W dni bez deszczu jest wszystko ok. W dzien gdy mam ten problem pozniej juz to nie wystepuje - tzn. przyjade do pracy, auto stoi w deszczu 8h, wsiadam po pracy i jade bez rewelacji.
Moje podejrzenia to jakas nieszczelnosc na kablach - moze przy swiecach? Na 1 swiecy i jej oslonie "mechanik" robil recznie izolacje - tzn. nie ma gumy ktora nachodzi na laczenie kabla ze stykiem, moze to tam?
Po podlaczeniu do kompa mam blad czujnika polozenia walu.
Co jeszcze podejrzewam:
- wymiana przepływomierza
- wymiana sondy lambda
Nie wiem tylko od czego zacząć zeby nie wpasc w mega koszty. Od czego byscie zaczeli wymiane czesci? I moze cos przeoczylem?