Taka przydługawa opowiastka o moim problemie, ale może komuś się przyda.
Ostatnio moją Bellę mocno zamuliło. Jechałem sobie autostradą, tempomat ustawiony na 150 i tak lecę przez 80km (nawet nie trafiłem na wyprzedzające się ciężarówki, istna sielanka). W pewnym momencie chciałem trochę depnąć, gaz w podłogę i nic. Ledwo do licznikowych 160 doszedłem. Jakoś doturlałem się do domu, po zatrzymaniu, rozpędzenie się do 120 to był koszmar, poza tym jak stałem na krzyżówkach to w kabinie dawało ostro spalinami. Dodam jeszcze, że przy gaszeniu silnika telepało całym autem. Następnego dnia podjechałem do zaprzyjaźnionego warsztatu, zaglądamy pod maskę, a tam z rury kolektor-egr (który jest zaślepiny) siwy dym. Pęknięta i lecą spaliny. Więc diagnoza prosta, nie ma ciśnienia na turbinie, para idzie w gwizdek. To powiedziałem żeby zaślepili rurę przy kolektorze i problemu nie będzie. Odebrałem przed fajrantem samochód. Niestety, niewiele to pomogło. No może poza smrodem w kabinie. Wieczorem podłączyłem się najpierw telefonem(torque) potem MES'em i zrobiłem pomiar ciśnienia doładowania pożądanego i faktycznego. (plik CSV w załączeniu poniżej - tylko zmieńcie sobie rozszerzenie z .txt na .csv) Torque pokazał błąd p0236, MES p1235. Na pomiarach wyszło, że do 2,5 tys obrotów nadal nie ma ciśnienia za turbiną, a powyżej było zdecydowanie za niskie (zresztą błędy wskazywały na to samo). Ponadto gdy wsłuchałem się w pracę silnika to nie było słychać "wstawania" turbiny. Następnego dnia czekałem przed bramą na otwarcie warsztatu, powiedziałem co i jak i chłopaki zajęli się Bellą. W końcu okazało się, że winowajcą był zapchany drugi katalizator (byłem przekonany o posiadaniu tylko jednego), który blokował przepływ spalin. Teraz z powrotem mogę cieszyć się jazdą.
Żeby uściślić jeszcze objawy to dodam, że może trochę bardziej dymiła ale na pewno nie stawiała zasłony dymnej, a mimo braku doładowania na pierwszych dwóch biegach zbierała się dosyć sprawnie.
test.txt