Witam. Zacznę od początku. W kwietniu pekł mi przewód od turbiny do intercolera, gwizdało strasznie więc na czas dojazdu do domu zakleiłem przewód tasmą izolacyjną. Za 3 dni zamontowałem nowy przewód, ale podczas dodawania gazu słyszałem chrobotanie turbiny, a podczas jazdy brakowało jej mocy w górnym zakresie obrotów, ciagła tak do 2700 a puzniej juz znacznie słabiej. Podejżewałem że turbo pada. Jeździłem tak 3 tygodnie i podczas jazdy rozwaliłem miske olejową. Zanim zauważyłem że leci olej pojawiały się komunikaty na wyświetlaczu. Do domu było 1,5km postanowiłem dojechać do domu,( wiem wiem, powinienem wtedy odrazu wyłączyć silnik ale tego nie zrobiłem niestety) podczas jazdy raz szarpło silnikiem i dalej chodził normalnie. Pod domem wyłaczyłem silnik i na drugi dzień samochód na cholu do mechanika. Naprawił miskę, nie było żadnych opiłków metalu, wał wyglądał normalnie, mechanik mówił że wszytsko ok, silnika nie zatrarłem. Zaraz po wyjechaniu z warszatatu auto nie miało mocy. Okazało się że turbina już całkowicie zdechła. Oddałem ją do regeneracji, mechanik powiedział że nie była zatarta tylko normalnie się już wyeksploatowała. Po zamontowaniu turbiny auto już nie jeździ tak jak wczesniej. Silnik chłodzi głośniej, podczas normalnego klekotu słychac taki jakby drugi dźwięk z głębi silnika. Jeździ mułowato, muszę mocniej wciskac gaz żeby żwawiej jechać. Wcześniej wystarczyło lekkie muśnięcie gazu i już rwała się do przodu, brak jej takiego kopa jak miała wczesniej, ale źle nie przyspiesza tylko czuje że to nie to co wczesniej. Nie kopci, odpala na dotyk, spalanie w normie, oleju nie bierze. Najbardziej niepokoi mnie tak głośniejsza praca silnika. Spotkał sie ktoś z czymś podobnym? Bardzo prosze o wskazówki i pomoc. Pozdrawiam.