Jak wyżej. Dochodzę do wniosku że zmielony dyfer w v6 to nie kwestia czy? tylko kiedy.
Rondo, ruszam sobie w miarę spokojnie i nagle obroty w górę a samochód zwalnia, już wiedziałem co się święci. Jechałem sobie do kolegi mechanika na kawę i pogaduchy zostało mi 200m więc stoczyłem się jeszcze z ronda wyprostowałem koła i napęd spiął się jeszcze na tyle że bez gazu dokulałem się jeszcze na jego parking.
Wjazd na podnośnik (a raczej wepchnięcie) i szybka diagnoza po zdjęciu osłony - zewnątrz skrzynia cała, obudowa dyfra cała ale po pochyleniu samochodu przy wjeździe i zjeździe z podnośnika leci olej z łączenia skrzyni z silnikiem więc dziura na bank.
Więcej nie było czasu więc auto w krzaki i czekam na wolny termin.
Pytanie do osób przerabiających ten temat, a wiem że nie jestem pierwszy i niestety ostatni jak u was się potoczyły sprawy?
Głównie chodzi mi o szkody poczynione w skrzyni. Czy wystarczyło pospawać dziurę, czy potrzebna było inna skrzynia, nie uszkodziło zębatki atakującej, co z zębatką koronkową?
Zakładam q2 oczywiście bo zwykłego dyfra kupić już nie można a i cena jest mocno nie atrakcyjna. Używki nie chcę bo bałbym się wcisnąć gaz już chyba do końca życia.
Pytania czysto z ciekawości bo i tak zrobię wszystko co będzie trzeba żeby nie wracać do tematu.
Przy okazji będę zamieszczać zdjęcia i bieżące info bo temat może przydać się jeszcze nie raz. Pierwsza diagnoza nie wcześniej niż 1,5 tyg. bo wiem że z terminami krucho u kumpla.
Będę robił z nim więc relacja będzie prawie z pierwszej ręki.
Pozdrawiam.