Witam,
Panowie proszę o pomoc. Dziś miałem niemiłą niespodziankę. Postaram się opisać od początku. Wyszedłem dziś z pracy (auto stało na mrozie jakieś 10 godzin). Odpaliłem - wszystko ok, odpalił od razu. Przejechałem kilkaset metrów i wjechałem na stację by dotankować. Zatankowałem odpaliłem auto i po chwili zauważyłem że strasznie dymi. Przejchałem tak około 2 kilometry i zatrzymałem się by sprawdzić co się dziej. Gdy wysiadłem poczułem smród spalonego oleju, auto bardzo dymiło. Na wyświetlaczu pokazał się przez chwilę komunikat że ciśnienie oleju jest za niskie. Jak się okazało ubyło też oleju - około 2 kreski na wyświetlaczu. Po ponownym odpaleniu auta wszystko ok, komunikat zniknął. Dojechałem jakoś do domu sprawdzając co kilka kilometrów czy dalej nie ubywa oleju. Wjechałem do garażu, obadałem go od dołu i góry. Żadnych podejrzanych rzeczy nie zauważyłem. Dolałem trochę oleju, pojeździłem jeszcze kilka kilometrów i niby wszystko okej, silnik chodzi bez zarzutu, odpala bez problemu, itd.. Co się mogło stać? O co chodzi? Auto ma 90 kkm przebiegu, do tej pory nic niepokojącego się nie działo. Proszę o pomoc bo nie wiem czy mogę jeździć.