Witam,
mam spory problem, jestem na wakacjach ponad 600KM od domu i padło mi turbo. Podejrzewam zmienną geometrię (przy dodawaniu gazu słychać podobny dźwięk do tego który wydaje wyjący pasek klinowy). Dźwięk jest bardzo głośny. Na postoju przy dodawaniu gazu również słychać ten dźwięk. Przy równomiernej jeździe bez obciążenia jest cicho. Wczoraj (zmuszony) przejechałem tak 130KM, obroty miałem w przedziale 1500-2500/min. Starałem się jak najmniej obciążać silnik.
Co radzicie? Do Warszawy mam z 300km, nie wiem czy ryzykować i jechać tyle kilometrów. Czym ryzykuję jazdę z taką turbiną? Naoglądałem się na necie trochę filmików o "chorobie szalonych diesli".
Czy można jakoś (bezpiecznie) fizycznie odłączyć turbinę? Jakie będą tego skutki uboczne oprócz zamulenia i większego spalania.
Z ciekawostek dodam, że mam laptopa z obd2 + FES, może da się coś (wyłączyć turbo - tryb serwisowy) programowo zrobić?
z góry dzięki za wszelkie porady