Jakoś 3 miesiące temu kupiłem belle. Od początku miałem klasyczny problem z turbem. Przy dynamicznym przyspieszaniu w okolicach 3.5k obrotów wyskakiwał wesoły komunikat "Motor control System Failure", a w programie diagnostycznym wyskakiwał błąd związany przeładowaniem. Oczywiście diagnoza mechaników "Paaaanie turbo do Wyje....a". Egr był zaślepiony, wymieniłem filtr powietrza, paliwa, olej, przewody ponoć szczelnie, wyczyściłem czujnik doładowania ale dalej nic. Nie miałem czasu na rozkręcenie turba (wcześniej bella jeździła kobieta wiec mogło być nieco zasyfione). Jakiś tydzień temu alfinka straciła moc. "Ciąg" turba zauważalny przy 3000 obrotow, no ogólnie samochód jechał jak jakieś 20 letnie 1.6 w gazie. Wyguglowalem i doszedłem do wniosku ze problemem jest przepływomierz. Niestety miałem tygodniowa delegacje i nie miałem możliwości sprawdzenia czy to faktycznie w tym leży problem. Brat pojeździł tydzień mówił ze zero poprawy. Już miałem się zabierać za diagnozę usterki, aż tu nagle olśnienie. Bella jeździ jak szalona, żadnych błędów z turba (wcześniej jazda z większa prędkością niż 130-140 była prawie niemożliwa teraz 200 na liczniku i cisza). Nie wiem teraz czy przejmować się ze miała "chwilowa" niemoc, czy po prostu delektować się w końcu w pełni sprawnym samochodem ?