Problem pojawił się na początku stycznia, chyba pokryło się to z początkiem pierwszych ujemnych temperatur. Rano ogrzewanie było okej, płyn chłodniczy również (po problemach z uszczelką pod głowicą dość często kontroluję poziom). Gdy wieczorem wracałam do domu ogrzewania już nie było, a z nawiewów wiało zimnym powietrzem. Dojechałam do domu, sprawdziłam poziom płynu. Był pusty zbiorniczek. Dolałam na poziom pomiędzy minimum i maksimum. Na drugi dzień ogrzewania nadal nie było, a pod pracą (około 30 minut jeżdżenia) samochód nagle zagotował się. Płyn był na maksimum. Podjechałam od razu do mechanika, bo zaniepokoiło mnie to zagotowanie. Po drodze wróciło ogrzewanie. Na miejscu okazało się, że płynu już jest na minimum. Mechanicy stwierdzili, że to prawdopodobnie zapowietrzenie układu, dolali płynu na maksimum. Kazali jeździć i kontrolować poziom.
Spokój był przez jeden dzień. Na drugi dzień wieczorem znowu odcięło ogrzewanie, a płynu było ponad maksimum (na zimnym silniku). Mechanik twierdzi, że "może się tak czasem robić" i mam się tym nie przejmować. Kolejnego dnia Julka zagotowała się podczas wypalania dpf. Wyłączyłam silnik, odpaliłam i dojechałam te ostatnie 500 metrów do domu. W tym czasie wróciło ogrzewanie, ale okazało się, że znowu wyrzuciło cały płyn chłodniczy. Alfa znowu trafiła do mechanika. Sprawdzili uszczelkę pod głowicą (wymieniana zresztą pod koniec października), głowicę, chłodnicę. Wszystko okej, nie wiadomo co się dzieje, nie wiadomo też którędy wyrzucany jest płyn chłodniczy. Stanęło na tym, że płyn został dolany, mam jeździć i sprawdzać poziom.
Dzisiaj rano płyn był trochę ponad maksimum (na zimnym silniku). Zrobiłam jakieś 40 km alfą, ogrzewanie działało, płyn okej. W drodze powrotnej po odpaleniu ogrzewanie było słabsze, po ok. 10 km jazdy przestało grzać. Po kolejnych 15 km samochód się zagotował, słychać było jakby uciekający płyn (bulgotanie). Zjechałam na stację, płyn był na minimum. Po drodze ogrzewanie znowu wróciło, a w domu okazało się, że zbiorniczek jest już pusty. Podsumowując: ogrzewanie jest jedynie gdy płynu jest ponad maksimum lub nie ma go wcale.
Na początku sama podejrzewałam, że może to być m.in. króciec głowicy. Miałam z nim problem 2 lata temu, gdy mechanicy z innego warsztatu uszkodzili go podczas wymiany filtrów. Objawy są praktycznie takie same jak w tamtej sytuacji. Auto gotowało się, wyrzucało płyn chłodniczy, nie było klimatyzacji i ogrzewania. Teraz od mechaników usłyszałam, że raczej to nie to samo, bo byłby wyciek płynu na zewnątrz. Problem w tym, że za pierwszym razem też nie było wycieku na zewnątrz. Nie wiem czy w ogóle sprawdzili ten trop.
Czy ktoś miał chociaż trochę podobny problem ze swoją alfą? Może to pomogłoby w jakiś sposób nakierować mechaników na to, co jeszcze można sprawdzić, bo sama zaczynam tracić nadzieję i trochę panikować, że czeka mnie pożegnanie z Julką![]()