Już miałem się chwalic na forum nową bella, a dzisiaj spotkała mnie niemiła niespodzianka. Gaz IV albo V generacja, załozony we Francji, instalacja Prins, wtryski nie pamietam nazwy ale lipne (kolega z forum poleca Magic jet).
Do sedna, dzisiaj ruszam z podjazdu, jeden - zmuła, dwa zmuła, trzy zmuła - odruchowo sprawdzam ręczny ;D, jade dalej na każdym biegu obroty do maks 3 tys i straaaaaasznie wolno sie wkręca. Zatrzymuje samochód, odpalam ponownie wyskakuje bład motor system control failure. Otwieram maske i ewidentnie jeden gar nie chodzi, budą trzęsie jak w traktorze, obroty spadają do ok 500 i idą do 1000, cięzko ruszyć na gazie. Przełączyłem na benzyne i gra wszystko. Najpierw błąd znikał, teraz świeci sie również na PB, ale to chyba kwestia wykasowania go z kompa, bo cylindry wszystkie pracują.
Kolega z forum obstawia albo filtr gazu albo wtryskiwacze, pare osób w rodzinie obstawia swiece i przewody WN, mechanik wykluczył swiece, bo ich wina rzutowała by tez na prace silnika na PB. Jutro jade do gaziarzy, ale chciałem najpierw zapytać, czy nasze wstepne diagnozy moga byc trafne.
Na innych forach wyczytałem nawet, że reduktor moze takie cos powodować. Dodam jeszcze, że przez ostatnie 4 dni zrobiłem prawie 1000 km bez problemu, ale rzuciło mi sie w oczy kopcenie na siwo na zimnym silniku na gazie i delikatna woń gazu na zewnatrz pojazdu.
Od czego zacząc, bo jak wiadomo niektórzy fachowcy moga puscic z torbami...